czwartek, 27 września 2012

Himalaya Herbals

Mam ochotę na zakup kilku produktów  firmy Himalaya Herbals.
Do tej pory miałam przyjemność używać:

  • ziołowej pasty do zębów z naturalnym fluorem
  • balsamu do ust z wyciągiem z marchwi i olejkiem z kiełków pszenicy
  • rewitalizującego olejku do włosów




Ostatnio przeglądając wizaz.pl znowu w oko wpadło mi kilka produktów i tak się zastanawiam nad kupnem. 
Chcę jednak najpierw wykończyć produkty do twarzy, które obecnie używam.
A zaciekawiły mnie:
  • peeling morelowy delikatnie złuszczający 150 ml (najpierw muszę zużyć ten, który uzywam obecnie oraz domową mikrodermabrazję Ziaji, która służy mi jako peeling enzymatyczny)
  • oczyszczająca maska błotna do skóry tłustej 75 ml (ze zużyciem maseczek nie mam problemu, bo używam tylko tych w saszetkach i nawet przy zakupie tego pełnowymiarowego opakowania nie zrezygnuję z moich ulubionych saszetek) 
  • maska z miodli indyjskiej do skóry tłustej 75 ml (miodla indyjska ma właściwości antybakteryjne, przeciwgrzybicze i antywirusowe i w indyjskiej medycynie tradycyjnej stosowana jest zwłaszcza przy chorobach skóry)
  • oczyszczające mydło do codziennego stosowania z miodlą indyjską i kurkumą (mydełka stosuję do porannego oczyszczania twarzy, do tej pory używałam na zmianę Dermaglin lub mydełko siarkowe Barwy - są bardzo wydajne - przy używaniu raz dziennie kostka wystarcza na prawie pół roku) 
  • odżywczy krem do twarzy 50 ml (bo kremów nigdy za wiele, a ja nadal nie mam ulubionego, więc ciągle szukam) 
  • odżywka do włosów ułatwiająca rozczesywanie (bo nieustanie mam z tym problem)
Niestety kosmetyki tej firmy są trudno dostępne. Można spotkać je w aptekach lub sklepach zielarskich, ale i tam nie często się pojawiają, a przynajmniej ja nie spotkałam do tej pory dobrze zaopatrzonego punktu. Balsam do ust i pasta do zębów były kiedyś dostępne w SuperPharm. Nie wiem, jak teraz przedstawia się sytuacja, bo żadnej SP nie mam pod ręką, ani nawet w najbliższej okolicy :P 
Zostaje więc złożenie zamówienia przez internet (all, doz, strona producenta), a skoro już zamawiać tą drogą, to przecież oczywiste, że na 1 rzecz szkoda przesyłki i koperty, stąd więc moja cała lista.
Myślę, że wkrótce się skuszę, a gdyby jednak nie to wciągnę te produkty na moją świąteczną listę życzeń :D

Znacie tę firmę? Używałyście jakichś produktów tej marki?
A może możecie polecić coś jeszcze?
:)
Pozdrawiam Was serdecznie! 

środa, 26 września 2012

Parę nowości

Witam :)
Czy już zapoznałyście się z aktualną biedronkową gazetką? Tak, tą kosmetyczną :) Ja przejrzałam ją parę razy i zdecydowałam się na kilka rzeczy. Najbardziej zależało mi na pudełku organizującym przestrzeń kosmetyczną :) Jako, że nie posiadam jeszcze (!) swojego miejsca na toaletkę, szukam więc dobrego rozwiązania na przechowywanie kosmetyków, o czym pisałam już tutaj.
Z pomocą niespodziewanie przyszła mi właśnie Biedronka 

 


Zdecydowałam się na dwa pojemniki. Oba mają dodatkowe kieszonki w środku i na zewnątrz. Zaraz biorę się za reorganizację moich produktów do makijażu i innych niezbędnych rzeczy :) 


Dodatkowo skusiłam się na coś czego nigdy za wiele, czyli zestaw żeli pod prysznic Luksja.


Ze względu na atrakcyjną cenę i pod wpływem pochlebnej recenzji Doroty kupiłam też płyn micelarny Eveline


Cena jest atrakcyjna, ale to też zaledwie połowa standardowej pojemności, czyli 100 ml.
I ostatnia rzecz - lakier do paznokci. Jeżeli dobrze się spisze, to z pewnością skuszę się jeszcze na jakiś inny kolorek. A tymczasem nudny nudziak






















A Wy dałyście się na coś namówić? :)
Pozdrawiam serdecznie!


Edit: 
Podaję jeszcze ceny, może komuś się przydadzą:
- organizery 7,99 zł/szt
- żele pod prysznic 10,99/zestaw
- płyn micelarny 4,49 zł
- lakier 4,99

poniedziałek, 24 września 2012

Niedziela

Jednak dałam się namówić i niedzielę spędziliśmy na motorze. W sumie to długo nie trzeba było mnie namawiać, bo pomimo niezbyt wysokiej temperatury, pogoda była idealna



choć momentami było naprawdę chłodno i pomimo rękawic, opaski pod kaskiem, chusty wokół szyi i dwóch par spodni trochę mnie wywiało. Ewentualne pogorszenie samopoczucia i ponowny ból zatok Mąż powiedział, że bierze na siebie i będzie się opiekował. A to ciekawe, bo w środę jedzie do Ol. :) Mam więc nadzieję, że przejażdżka wpłynie na zahartowanie organizmu a nie pogorszenie jego odporności :)
Napotkaliśmy też po drodze rajd samochodowy


Była też kawa i urodzinowe ciastko u niedawnej solenizantki. I przy okazji  w Jej imieniu i swoim także dziękuję za dołączenie się do życzeń urodzinowych :)
A po tych wszystkich przyjemnościach czas rozpocząć nowy tydzień - to pierwszy tydzień jesieni, a od jesieni do zimy już całkiem niedaleko! Brrr!

Miłego tygodnia! :)

niedziela, 23 września 2012

Wszyscy mają, mam i ja

Chwalę się, a co tam!
Ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu, także i ja zostałam wyróżniona :)
Wszystko za sprawą Doroty z bloga tylkopolskiekosmetyki.pl, która wspomniała o mnie w tym poście. Jeszcze raz serdecznie dziękuję. To naprawdę bardzo miłe :) 


Na zdecydowanej większości waszych blogów ta nagroda już się pojawiła, więc nie będę się powtarzać. Zawsze zaglądam do Was z miłą chęcią i wszystkie blogi - każdy na swój sposób są słodkie i wyjątkowe :)

sobota, 22 września 2012

Sto lat! Sto lat!

Post sponsorowany przez urodziny jednej z dwóch Przyjaciółek, z którymi znamy się od podstawówki :)
Moniko :D Wszystkiego najlepszego, dużo zdrówka, samych radości, małych i dużych przyjemności, sprawnej przeprowadzki i wymarzonego Wielkiego Dnia - niech nadejdą jak najszybciej!

źródło: prezenty-i-życzenia.pl

Do zobaczenia jutro :)


Sobota

Pogoda się zepsuła parę dni temu, w zasadzie już jak jechaliśmy do Wrocławia w środę to zaczęło się załamanie. Zrobiło się zimno, szaro, buro i ponuro, czasem pada deszcz, ale jak dla mnie najgorszy jest wiatr; obojętnie jak ciepło się nie ubiorę, to kiedy wieje zawsze jest mi zimno i nieprzyjemnie.
Nie wiem jak u Was, ale u mnie wczoraj rano termometr pokazywał 6 stopni. Brrr!
Słyszałam w telewizji coś o 30-stopniowych upałach w przyszłym tygodniu. Zweryfikowałam to na stronie twojapogoda.pl i co prawda o tak wysokich temperaturach nie ma tam mowy, ale cały przyszły tydzień i początek października zapowiada się słonecznie i bezdeszczowo, a temperatura może sięgnąć nawet 25 stopni. Czekam zatem jeszcze z przeprowadzką letnich ciuszków; może się jeszcze przydadzą. Zawsze kiedy przychodzi wrzesień i październik i trzeba pakować te wszystkie koszulki na ramiączkach, sukienki, sandałki to jakoś tak mi szkoda, bo myślę sobie, że w tym się nie nachodziłam, a tego prawie w ogóle nie nosiłam, a to przecież miałam jeszcze założyć...
A tymczasem siedzę w skarpetkach, kocyk wyciągnięty, herbatka stoi obok i czaruje swoim aromatem. Wszystko byłoby idealnie, gdyby nie to, że kocyk wyciągnięty dlatego, że mi zimno, herbatka z cytryną i sokiem malinowym też na rozgrzanie, a wokół mnie tony chusteczek, witamina c i gripex. Od czwartku się męczę. Wczoraj wieczorem już było lepiej, ale dzisiaj wróciło wszystko ze zdwojoną siłą.
Mąż pojechał na budowę, a ja miałam mu pomagać, ale niestety musiał znaleźć sobie innych pomocników. Nie ma też co marzyć o sobotniej zabawie w perfekcyjną panią domu
Jutro mieliśmy w planach wycieczkę motorową, bo i słoneczko według prognoz ma się jutro pokazać, ale chyba ze względu na okoliczności trzeba będzie zmienić plany.
Jak już tak mogłam sobie bezkarnie poleżeć to pooglądałam "Pytanie na śniadanie" na dwójce. Mówili o akcji Naturalne piękno, gdzie parę pań znanych z tv pokazało się bez makijażu, Tomasz Kammel na żywo się go pozbył i tak zachwalali naturę i prosili o niepodkreślanie urody makijażem i wszystko byłoby super, gdyby nie to, że panie pokazały się bez makeupu w ostatnim wejściu, pogadały chwilę, po czym założyły okulary przeciwsłoneczne i udawały fanki Rafała Brzozowskiego tańcząc w rytm piosenki "Tak blisko".
Więc po co cała ta akcja? Dla mnie miało by to sens, gdyby poruszyli ten temat na początku programu i wszyscy do jego końca występowaliby w wersji saute, a tak to jakoś nie byli wiarygodni i przekonujący.
W międzyczasie zaciekawił mnie mocno reklamowany ostatnio film "Jesteś bogiem" o legendarnej już Paktofonice. Naprawdę mało oglądamy filmów, a jeszcze rzadziej chodzimy o kina. Premiera była wczoraj. Czy ktoś może już coś na jego temat powiedzieć? :)
Zaczęłam używać ostatnio odżywki Isany z olejem z babassu i kiedy stwierdziłam, że naprawdę jest dobra i że na pewno nie skończy się na jednym opakowaniu, to właśnie wtedy okazało się, że półki w Rossmannie puste, a odżywka została wycofana ze sprzedaży. W moim najbliższym sklepie faktycznie już jej nie było. Zaangażowałam do pomocy siostrę i ona też ma zrobić przebieg po Rossmannach w okolicy.
Kupiłam też kolejne rodzaje maseczek z Perfecty. Są naprawdę fajne i z przyjemnością się ich używa. Najmniejsze wrażenie zrobiła na mnie do tej pory maseczka wygładzająca z kwasami AHA i sokiem z aloesu, bo czułam nieprzyjemne szczypanie po jej nałożeniu, ale nie skreślam jej ostatecznie - dostanie jeszcze jedną szansę.
Dostaliśmy też zdjęcia z sesji ślubnej. Nie za dużo, nie za mało, a sam raz, ale rzeczywiście widać na zdjęciach, że szybko zrobiło się ciemno, więc gdybyśmy wiedzieli to jednak umówilibyśmy się na nią chociaż o godzinkę wcześniej. Ale sesja jest - jest, więc nie ma co gdybać. Tutaj są zdjęcia, które robiliśmy w dniu ślubu i które niezmiennie mi się podobają. A efekty sesji może jeszcze się pojawią... ;)

Miłego weekendu Dziewczyny!
Trzymajcie się ciepło :)

środa, 19 września 2012

Pani magister

To już pewne, są dowody i już mi tego nie zabiorą - dyplom odebrany i nie zamierzam go już oddać. Może kiedyś się do czegoś przyda ;)
Nawet Pani w dziekanacie miło uśmiechnęła się na pożegnanie. Dziwne, ale jednak...
Mąż powiedział, że u niego też jakieś odmienione te kobiety. Tu zagada, tu pomoże, tu podpowie, no niebywałe! Zgodnie stwierdziliśmy, że urlopy zrobiły swoje i oby ich efekty trzymały się jak najdłużej!
Na pocieszenie dla tych, którzy są w trakcie pisania swoich prac magisterskich, licencjackich itp, powiem, że ja skończyłam studia w 2010, a obroniłam się dopiero w tym roku. Takie małe opóźnienie...
I mało tego, w zeszłym roku skończyłam studia podyplomowe, a do tej pory jeszcze wszystkiego nie zaliczyłam, o napisaniu pracy dyplomowej nawet nie wspominam. Wiem, wiem, głupota! Mam nadzieje, że jeszcze się za to zabiorę.
I jeszcze jakby tego było mało w zeszłym roku zaczęłam chodzić zaocznie do szkoły policealnej i w styczniu czeka mnie egzamin teoretyczny i zawodowy, z którymi mam nadzieję się uporać.
Mam dużo pomysłów na to co mogłabym i chciałabym robić, ale jak już poznaję temat, to chęci jakoś opadają. Egzaminy i pisanie prac jakoś zawsze podcinały mi skrzydła i  zniechęcały do dalszej nauki, ale pocieszam się, że chociaż magisterkę doprowadziłam do końca - późno, bo późno, ale lepiej późno niż wcale! :)
Z Wrocławia wróciliśmy późno. Dużo później niż zakładaliśmy, a i tak nie udało nam się załatwić wszystkiego i być wszędzie tam, gdzie zaplanowaliśmy być. Miasto powitało nas korkami, dziurami w drogach, robotami drogowymi, tramwajami, autobusami, hałasem, gwarem i tłumami ludzi na ulicach, choć rok akademicki przecież jeszcze się nie zaczął. Tak. Odzwyczailiśmy się, choć sentyment pozostał (przynajmniej u mnie).
Poranne termoloki sobie darowałam, bo i tak lało niemiłosiernie, ale w najbliższym czasie planuję pokazać Wam efekt, jaki powstaje po ich użyciu oraz skonfrontować go z tym po nałożeniu żelu z siemienia lnianego.
Loki się nie udały, ale za to kurtka miała swój debiut i spisała się świetnie! Tak się prezentowała




Choć nie był to strasznie wyczerpujący dzień, to jestem zmęczona. Zaraz szybka wieczorna pielęgnacja, ciepła kołderka, zobaczę co tam u Was przyniosła środa i obejrzę komedię romantyczną na jednym z naszych dwóch kanałów telewizyjnych :) Tak, znowu jestem sama - w tym tygodniu seria nocnych dyżurów.

Edit: post zniknął w niewyjaśnionych okolicznościach, a raczej ponownie stał się wersją roboczą i dlatego pojawia się ponownie ;) 

wtorek, 18 września 2012

Osiemnasty

Zwykle piszę albo kiedy jestem sama, czyli Mąż jest w pracy, albo późnym wieczorem. Dzisiaj doszło do kumulacji (szkoda, że nie w totka!) - jest i późny wieczór i jestem sama :)
Nałożyłam olejek na włosy. Miałam jeszcze zafarbować odrosty, ale zostawiam to na następny raz :)
Jutro mam ochotę na termoloki, choć zapowiada się załamanie pogody - ochłodzenie i przelotne deszcze, więc nie wiem co z nich wyjdzie.




Maseczka też nałożona. Bardzo przypadły mi do gustu zakupione ostatnio saszetki Perfecty


Nie używałam jeszcze koktajlowej, ale dwie pozostałe bardzo przypadły mi do gustu, a zwłaszcza ta ostatnia z aloesem i kwiatem pomarańczy - niezwykle delikatna o miłej konsystencji i pięknym zapachu. Naprawdę można się przy nich zrelaksować!
Chciałam też uporać się dziś z odrostami, ale jednak odpuściłam i zostawiam to na zaś. Między wizytami u fryzjera używam rozjaśniacza w sprayu firmy Joanna, który działa szybko i wygodnie się go używa. Efekt rozjaśniania rośnie wprostproporcjonalnie do ilości użyć. Ale coś za coś - śmierdzi niemiłosiernie. Ja używam go tylko na noc, a zaraz po przebudzeniu koniecznie dwukrotne mycie głowy. 






















Jutro wybieramy się do Wr. załatwić parę spraw głównie uczelnianych, m.in. odebrać w końcu dyplomy. Szkoda, że musimy wrócić z powrotem w miarę szybko, więc nie będzie już czasu na odwiedziny Ikei, choć może to i lepiej... Miałam zamiar kupić jedną rzecz, a pewnie na jednej by się nie skończyło :)

Na koniec świeżutka przesyłka z allegro


 Miało być tylko coś sprawdzonego, co właśnie się kończy - cud nad cuda Dermacol


Przy okazji doszło coś nowego, ale coś co zawsze się przyda i co ma całkiem niezłe opinie na wizażu, a cena  na aukcji to bajka, nie zaszkodzi więc wypróbować :)

puder 6,99, podkład 5.99 
 Pobudka o 6 rano, więc czas najwyższy wyłączyć już laptop, bo wraz ze swoim kolegą internetem to straszni pożeracze czasu...
A czytanie książek ostatnio jakoś zeszło na dalszy plan, co wybitnie mi się nie podoba.

Pozdrawiam i dobrej nocy życzę i miłej środy też!
:)

niedziela, 16 września 2012

Samotna niedziela

Oglądałam właśnie online nowy katalog IKEA i jak zawsze jest tyle rzeczy, które chciałabym mieć :D Zaraz obejrzę go znowu i później jeszcze raz :) Szkoda, ze nie mam papierowej wersji :(
Zwłaszcza podobają mi się tam kanapy, fotele - przynajmniej na zdjęciach wydają się mega wygodne! Zawsze moją uwagę zwracają też wszelkiego rodzaju gadżety, artykuły dekoracyjne, przybory kuchenne oraz sposoby aranżacji wnętrz i ciekawe sposoby organizowania przestrzeni wokół siebie. 
Już nie mogę doczekać się wyposażania domu, ale na to jeszcze trochę muszę poczekać. 
Narazie chciałabym coś dla przechowywania moich kosmetyków do makijażu. Nie mam ich strasznie dużo, ot, najbardziej przydatne rzeczy. Mój makijaż poza większymi wyjściami wygląda codziennie tak samo, więc makijażowa rutyna przebiega sprawnie i nie zabiera mi za dużo czasu. Obecnie przechowuję je w kosmetyczce-kuferku, jednak denerwuje mnie to, że się w niej przewalają, ocierają, napisy się ścierają. Szukam więc jakiegoś sprytnego rozwiązania, które nie zajmie dużo miejsca. Znalazłam kilka ciekawych opcji właśnie w katalogu Ikea. 
Prawdopodobnie w tym tygodniu odwiedzimy na chwilę Wrocław, żeby pozałatwiać parę spraw, więc może    i tam uda mi się na chwilę zajrzeć. 

Ekipa dachowa załatwiona - prace mają ruszyć mniej więcej w połowie października; możemy więc już na poważnie rozglądać się za dachówką, zwłaszcza, że w zależności od typu i koloru, często jest ona robiona na zamówienie, a czas oczekiwania to około trzech tygodni. 
Orientujemy się już także co do okien - zaczynamy jeździć i prosić o wyceny - tak, żebyśmy mogli wybrać najbardziej korzystną ofertę.

Dzisiaj jest słonecznie i w miarę ciepło; gdyby nie to, że Mąż w pracy, to pewnie wyruszylibyśmy przetestować nasze kaski i zakupiony ostatnio interkom, zjedlibyśmy obiad i pospacerowali trochę w to całkiem przyjemne niedzielne popołudnie, bo temperatury są coraz niższe, a już na pewno (?) możemy pożegnać się z upałami. Trzeba będzie za niedługo zrobić przegląd szafy i typowo letnie rzeczy spakować i wywieźć na strych do Teściów, a stamtąd zabrać grube swetry i przygotować czapki, szaliki i zimowe kurtki. Mamy naprawdę mało miejsca! Kawalerki to zło :) 

Edit:
Chciałam pomalować paznokcie na czerwono i wiecie co? Nie mam obecnie żadnego czerwonego lakieru! Co za zaniedbanie. Trzeba to nadrobić przy najbliższej okazji :)

piątek, 14 września 2012

Na szybko

Jakaś zmęczona dzisiaj jestem. Deszcz przestał padać po 3 dniach i znowu zawitało do nas słoneczko, a ja jak zwykle na przekór: kiedy padało roznosiło mnie od środka i nie wiedziałam co ze sobą zrobić, a dzisiaj nie mam mocy. Najchętniej położyłabym się już i spała i tak też zrobię, ale za chwilę :) Ciekawe jak długo się ta chwila przeciągnie? ;)
Narazie jeszcze mam ciepłą herbatkę w kubku, demakijaż zrobiony, maseczka na twarzy się wchłania, Mężuś w pracy - wróci rano na śniadanie.
Idealne warunki na relaks, a jakaś spięta jestem, no po prostu zmęczenie materiału.
Teściowa dzisiaj obchodziła swoje kolejne urodziny.
Tym samym otworzyła wrześniowy maraton urodzinowy - w przyszłym tygodniu jeszcze nasza kochana chrześnica Ania, a parę dni później Przyjaciółka od zawsze Monia :)
Wczoraj szukałam prezentu. Miało nie być niczego do domu, tylko taki prezent rzeczywiście dla Niej, ale wyszło jak wyszło i zdecydowałam się na:


Pewnie już nieraz widziałyście bukiety z przyrządów kuchennych albo ręczniki ułożone w kształcie tortu. Mój wybór padł właśnie na to drugie :) Trzy ręczniki, jeden z napisem: Wszystkiego najlepszego, kawałki mydełek w kostce, trochę kwiatków z materiału oraz celofan i wstążka. Do tego jeszcze wino...


I prezent gotowy :) Bezcenna  była mina Teścia, który dopóki nie dotknął, nie uwierzył, że to nie jest prawdziwy tort :D


Oczywiście nie byłabym sobą gdybym przy okazji nie zadbała też o siebie :) 

Najlepszy zdzierak ever
Chyba wycofali moją ukochaną wersję
w kulce dlatego
zaczynam testować sztyft i żel 

Maseczki Perfecta. Najbardziej jestem ciekawa tej koktajlowej maski SOS -
 czy sprawdzi się tak samo dobrze jak Dermika Nocne Życie
 Nowy krem pod oczy - zacznę jak tylko
skończy się ten  obecny, co nastąpi już
niebawem. Jak na krem pod oczy
duża pojemność - 25ml 



"Nowy" nabytek z SH - już ją uwielbiam!


 A do kurtałki - kalosze, gumy, gumiaki, o istnieniu których zupełnie nieświadomie i przez przypadek przypomniała mi Monia! Dziękuję raz jeszcze! Teraz czekam, aż znowu będzie padać :D



I jeszcze coś

Ale niech Was nie zmylą pozory. Nie będę używać go w kuchni, ale w łazience. Tak, tak. Mam zamiar wypróbować go na trzy sposoby, a podstawą do tego jest wyprodukowanie kleiku z owego siemienia - dwie łyżki nasion zalewa się szklanką wody, gotuje około 10 minut, odcedza i tak oto powstaje coś w rodzaju żelu, który nadaje się do użytku przez około 2 tygodnie, a można go używać w następujący sposób:

  1. Jako płukanka do włosów - trochę żelu zalać zimną wodą i otrzymaną mieszanką płuka się włosy przy ostatnim płukaniu (masło maślane, ale wiadomo o co chodzi :)
  2. Jako maseczka do włosów - trochę żelu wymieszać z odżywką do włosów; można dodać np. łyżkę miodu, łyżkę olejku itp. Maskę trzymać ok. 45 minut na włosach najlepiej pod czepkiem i ręcznikiem - jak to maski :) i spłukać. 
  3. Jako żel do stylizacji włosów - po prostu wgniata się żel w wilgotne włosy. Ma on wówczas za zadanie podkreślenie i utrwalenie skrętu włosów. 
Najciekawsza jestem tego ostatniego sposobu. W zasadzie do jego wypróbowania skłoniły mnie moje włosy, z którymi ostatnio dzieje się coś dziwnego, ale dziwnego w pozytywnym sensie. Moje włosy kiedyś bardzo się kręciły, ale były wtedy krótkie. Kiedy zaczęłam zapuszczać włosy i obcinać je na równo, bez wielkiego cieniowania, po prostu stały się proste. Myślałam, że skręt zanikł, dlatego, że stały się za długie i za  ciężkie. Nawet przestałam używać prostownicy - wystarczyła suszarka z wąską końcówką. Ale ostatnio coś im się odwidziało i moje włosy po osuszeniu ręcznikiem wyglądają tak 



Choć nie zmieniłam nic szczególnego w ich pielęgnacji. Może w końcu dostały odpowiednie nawilżenie i postanowiły się odwdzięczyć? 
Postanowiłam więc dać szansę moim lokom z odzysku i zrobię dla nich żel z siemienia lnianego. Ciekawe co z tego wyjdzie sasasasa... 


A tymczasem idę już spać, choć już nie jest odpowiednim wyrażeniem, bo miało być "za chwilę", a wyszło prawie "jak zawsze".

Miłego weekendu Dziewczyny!
:)

czwartek, 13 września 2012

Kaszowiec

Pewnie zastanawiacie się co to takiego? :)
Kaszowiec to nic innego jak ciasto z kaszą manną. A w zasadzie nawet nie ciasto tylko herbatniki przełożone masą z kaszy manny. Banalnie proste, ale jakie smaczne! Jak dla mnie najlepsze na kolejny dzień, i jeszcze następny...a jeszcze później pewnie byłby jeszcze lepszy, ale już został zjedzony co do ostatniego okruszka.
Link do przepisu znalazłam na jakimś blogu i nie zawahałam się go użyć. Jest szybki w wykonaniu, pyszny i nie trzeba nic piec - po prostu robi się samo :)

Oryginalny przepis znajdziecie tutaj
http://www.ewa-wachowicz.pl/ciasto-z-kasza-manna-id195.html

Składniki:
litr mleka
200 gr masła
herbatniki (ja zużyłam ok. 50 sztuk)
szklanka cukru
szklanka kaszy manny
3 łyżki kakao
polewa czekoladowa - gotowa lub zrobiona samodzielnie


Na dnie blaszki układamy herbatniki


W garnku gotujemy mleko z margaryną i cukrem, dodajemy też kakao


Kiedy całość się zagotuje dodajemy kaszkę i gotujemy około 3 minuty na małym ogniu.


Masę od razu rozkładamy na herbatnikach, a na górze układam kolejną warstwę.


Na koniec polewa czekoladowa, trochę czasu na ostygnięcie...


...i gotowe!


Kakaowa kasza manna smakuje całkiem dobrze :)
Smacznego!

środa, 12 września 2012

Welcome back

Czyli jesteśmy z powrotem cali i zdrowi, nie do końca wypoczęci, ale mega zadowoleni, że udało nam się wyrwać chociaż na trochę. Jedyne czego żałowaliśmy to to, że nie przeczekaliśmy do niedzieli, bo pogoda byłaby idealna na podróż motorem, a pojechaliśmy samochodem, ponieważ tak, jak pisałam w sobotę rano padał deszcz :( Dlatego nadal czekamy na okazję, żeby wypróbować nasze nóweczki kaski :D


Wiemy też na pewno, że nie ma sensu jechać tak daleko tylko na 2 dni, bo podróż w jedną stronę zajęła nam ponad 4 godziny. Jedyny plus był taki, że jechaliśmy przez Czechy, więc mniej dziur na drogach i inne niż zawsze widoki za oknem, więc podróż minęła przyjemnie :) 






Na Słowację jednak nie pojechaliśmy, więc coroczna zabawa w aquaparku 
Tatralandia i relaks w termach w miejscowości Besenova KLIKniestety w tym roku przestały być tradycją. 
Jeżeli jeszcze nie znacie tych miejsc to polecam się zapoznać i odwiedzić - naprawdę fajna sprawa! Zwłaszcza w Tatralandii KLIK- mnóstwo zjeżdżalni o różnym stopniu trudności -  można się poczuć i bawić jak dziecko!
Napaliłam się też na odwiedziny w drogerii DM (mmm Alverde!), no ale cóż...co się odwlecze, to nie uciecze - za rok też będą wakacje :) 
Naszym celem był Ustroń i Wisła


W Ustroniu polecam Wam serdecznie karczmę Gazdówka w dzielnicy Heramanice. Odkryliśmy ją zupełnie przypadkiem 2 lata temu w drodze na Słowację i choć może nie zachęca wyglądem, to uwierzcie, że jedzenie jest przepyszne, porcje ogromne, a ceny niewygórowane. Szczególnie lubimy tam grochówkę, pstrąga i prawdziwie chłopską golonkę


Czasu nie było wiele, ale za to spożytkowany został bardzo intensywnie.


Był park wodny w hotelu Gołębiewski w Wiśle, była kolejka linowa na Czantorię w Ustroniu i letni tor saneczkowy. Były spacery po obu miastach, disco na wodzie, lody, gofry i piwo w plastikowych kubkach, bo przecież tak smakuje najlepiej :D

Wierzcie mi na słowo, że to jest podest taneczny na stawie z dzidżejką po prawej stronie
Kolejka linowa na Czantorię



Prawie na szczycie 




Na sam szczyt prowadzi jeszcze dość łatwa, niedługa i przyjemna trasa wśród lasów


I z powrotem na dół

Letni tor saneczkowy
Najnudniejszy etap to wjazd na górę potem jest już lepiej - dużo zakrętów, prędkość do 40km /h, choć tor mógłby być chociaż o połowę dłuższy :( 




Ciekawe jaka to rzeka? :D
Jak widać pogoda nie była tragiczna, a niedziela wręcz upalna. 
Po powrocie też słoneczko nam dopisało, więc mogliśmy zrobić w końcu sesję ślubną. Zajęła nam niecałe dwie godziny późnym popołudniem. Szkoda, że już tak szybko robi się ciemno, bo byłoby jeszcze więcej zdjęć. Teraz czekamy na jej rezultaty, a ja odganiam myśli, że jeszcze takie zdjęcie można było zrobić, i takie, i jeszcze taką pozę i taką :) Ale to nieważne, bo naprawdę miło było znów poczuć się jak w dzień ślubu. Zresztą dzień jak codzień haha :P 
Dom też pnie się w górę, zostało nam już tylko 6 poziomów do ułożenia na ścianie szczytowej, czyli tej w kształcie szpica, a więc naprawdę niewiele i dlatego w przyszłym tygodniu zamawiamy dachówkę. 

Pozdrawiam serdecznie
:)