Pokazywanie postów oznaczonych etykietą o mnie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą o mnie. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 18 marca 2013

Weekend!!!

Weekend, weekend i po weekendzie! Minął w tempie błyskawicy.
W niedzielę wybraliśmy się na narty do Czech (tak, tak, do "czech" to ja mam za darmo:D) . Tzn K. się wybrał na narty, ja mu tylko towarzyszyłam. Zamiast dwóch desek wybrałam leżaczek i obserwacje niczym przyczajony tygrys i ukryty smok. W kwestii szusowania jestem totalnym laikiem i najchętniej widzę siebie na oślej łączce wśród tych wszystkich trzy i czterolatków, którzy tajniki jazdy na nartach opanowali o wiele lepiej niż ja :) Żeby uniknąć wstydu i kolizji na stoku, zawsze wymiguję się brakiem odpowiedniego stroju. No dobra, strój jak strój - kurtka by się znalazła, spodnie też, ale przecież "to już jest niemodne, a to brzydkie, a w tym się źle czuję", więc po co mam na wstępie mieć złe samopoczucie z powodu ubioru...
I wtedy Mąż kapituluje i już nie namawia :D
Póki co obstaję przy wersji, że będę się uczyć razem z dziećmi ;)
Pogoda dopisała, poziom witaminy D znacznie się zwiększył, a i endorfiny podskoczyły pod wpływem wszechobecnych promieni słonecznych. Mąż zadowolony,  obiad zjedzony i trzeba było wracać. Zawsze w niedzielę po południu myślę, że przydałby się jeszcze jeden dzień wolnego, żeby w końcu odpocząć i złapać oddech przed poniedziałkiem ;)
Też tak macie? :D

Wypad w fotograficznym skrócie



jeszcze Polsza
i już Česká republika
sedadla
to tylko ostatnia część 2-kilometrowego stoku

sluneční brýle
To jsem já :D
můj ninja v 1 plánu
a na večeři smažený sýr a hranolky :D
Myśleliśmy, że ten narciarski wypad będzie ostatnim w sezonie, więc można wyobrazić sobie nasze zdziwienie, gdy dzisiaj po południu znowu zawitała do nas zima. Hu hu ha, hu hu ha...




Prawie można zapytać: Co z tą wiosną???
A przecież w tym tygodniu Dzień Wagarowicza. Ktoś się wybiera? ;) 



sobota, 2 marca 2013

Co słychać

No i stało się! Luty minął, nastał marzec. Trzeci miesiąc roku. W takim tempie to ani się obejrzymy a będą znowu święta ;)
Ostatnie dwa tygodnie u mnie:
1. atak zimy, która jak zwykle zaskoczyła drogowców i kierowców. Samochód w rowie i śniegu po dach, ale spokojnie - nic nikomu się nie stało, a i samochód wyszedł bez szwanku. Muszę powiedzieć, że całe szczęście, że stało się to na całkiem bocznej drodze, która dlatego, ze boczna była cała zasypana, tak, że nie było jej w ogóle widać, no i zmieszała się z otoczeniem. Ale było minęło, ważne, że bez żadnych strat, a ja jestem bogatsza o kolejne doświadczenia. Mam swoją zimę, na którą tak czekałam i której tak się bałam.
www.e-nocleg.pl
2. "Poradnik pozytywnego myślenia" w miejskim kinie, bez popcornu, drukowanych biletów i dzikich tłumów przy kasie. A zamiast tego 20 osób na sali, trochę skrzypiące fotele obite czerwonym zamszem i papierowe pożółkłe bilety z ceną pisaną długopisem :) Naprawdę miało to swój urok, stwierdziliśmy z Mężem, że chyba zaczniemy chodzić częściej do kina. Kino wyświetla filmy tylko od piątku do niedzieli. Tylko jeden seans na dzień. Ostatnio był "Poradnik...", a w tym tygodniu "Lincoln". Jennifer naprawdę dobrze grała, Oskar zasłużony, choć zdecydowanie wolę ją w wersji blond i bez grzywki :)
Źródło: students.pl
3. Wstrętne choróbsko przypałętało się najpierw do K., a później do mnie. Obecnie oboje jesteśmy smarkaci, kichający i pociągający.
Źródło: natemat.pl

Źródło: weheartit.com
4. Zdany egzamin zawodowy. Od czwartku mam nie tylko wykształcenie humanistyczne, ale także techniczne :)
5. Trochę stresu w pracy i trochę za szybkie tempo pracy. Po prostu momentami nie ogarniam. Teść się śmieje i mówi: "co to za sekretarka, która nawet kawy się w pracy nie napije!", a na prawdę są takie dni, że nawet nie ma chwili spokoju na zrobienie herbaty :)
Źródło: weheartit.com
6. Moja młodsza siostrzyczka wyprowadza się od rodziców. Nadal trudno mi w to uwierzyć, bo przecież jeszcze "niedawno" odbierałam ją z przedszkola ;)
7. W domu prąd już położony, czekamy na podłączenie; ściany na piętrze postawione po sam sufit; w przyszłym tygodniu ruszamy z ogrzewaniem podłogowym, potem podłoga i ściany. Już niedługo, coraz bliżej :)
8. Już miałam nadzieję, już było kilka dni po terminie. Znowu jedna kreska, nastawienie i nadzieja prysnęły jak bańka mydlana, a kilka godzin później przyszedł @. Zaczynamy na nowo. Ostatnio śniły mi się bociany :)  A słowa mojego Mężczyzny: "TO JEST MAGIA, A NIE FABRYKA" bezcenne :)
Źródło: weheartit.com
Mam nadzieję, że u Was wszystko dobrze!
Udanego weekendu :)

niedziela, 17 lutego 2013

Last week

Ostatni tydzień przeleciał mi z szybkością błyskawicy! Wszystko zaczęło się w zeszły weekend, który tylko nazywał się weekendem, bo nawet nie było podczas niego chwili, żeby usiąść spokojnie w fotelu z książką, ani żeby wstać rano o jakiejś nieprzyzwoicie późnej porze, ani żeby ugotować coś dobrego, ani żeby po prostu odpocząć. W związku z tym poniedziałek zaczął się potwornym bólem głowy i niewyspaniem. Myślałam, że tydzień będzie ciągnął się w nieskończoność, z brakiem czasu na popołudniową drzemkę, dwoma samotnymi popołudniowymi wyjazdami do Wrocławia, w tym jeden we wtorek, kiedy zaatakowała nas zima i spędziałam w samochodzie 6 godzin :/ W Walentynki dopadło mnie jakieś zatrucie, więc w zasadzie ich nie odczułam, można powiedzieć, że odbyły się dzień później :D Zresztą w naszej prawie sześcioletniej historii były to dopiero drugie walentynki, które w ogole spędzaliśmy razem, więc nie darzymy ich jakimś szczególnym sentymentem. Dzień jak co dzień, nie oszukujmy się - data jest umowna, każdy dzień  roku jest tak samo idelany na okazywanie sobie czułości. Takie codzienne walentynki, co Wy na to?
Wracając do sedna, nawet nie wiem, kiedy wybiła w piątek w pracy godzina 15:00 i można było zacząć kolejny weekend. Dlatego dzisiaj korzystam ile się da! Tzn. chciałam korzystać. Pierwsze niepowodzenie to samoistna pobudka przed godziną 8!!! A tak chciałam spać do 11! Ale myślę sobie: nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło... Dlatego kończę już pić kawę, piszę, nadrabiam zaległości, zaraz zacznie się gotować rosół. No mówię Wam: niedziela pełną gębą :D





Miłego, spokojnego, radosnego i leniwego dnia!
:)

środa, 6 lutego 2013

Klęska ;)

Tak jednym słowem można określić moje dzisiejsze przygotowania do jutrzejszego dnia. Jak co roku od trzech lat chciałam zrobić faworki. I jak co roku bardzo mi się nie chciało, ale faworki uwielbiam i jakoś się zmusiłam. Co prawda późno, bo dopiero przed 20 i to chyba mnie zgubiło. Jakoś tak psychicznie się spieszyłam, coby nie sterczeć w fartuszku i za wałkiem w ręku do północy. I prawdopodobnie za mało czasu poświęciłam na dopieszczenie ciasta i jego schłodzenie w lodówce. Niestety, pośpiech jest złym doradcą, zwłaszcza wszystkich perfekcyjnych pań domu :) A, i jeszcze zapodziałam gdzieś przepis z którego zawsze korzystałam i z którego wychodziły idealnie! (w zeszłym roku nawet Babcia pochwaliła :D) A że nie korzystałam z niego często, bo tylko raz do roku, to ni hu hu nie pamiętałam proporcji, a składniki kojarzyłam jak przez mgłę. Google mnie zgubiły. Po krótkich poszukiwaniach i szybkiej selekcji padło na jeden przepis, który okazał się pechowy (tak, tak to wina przepisu, nie moich zdolności!). No i tak zamiast kruchych i pękatych faworków, których smak będzie za mną chodził przez cały rok, wyszedł jakiś płaski i suchy chrust, który będzie mi się śnił po nocach i wcale nie będą to przyjemne sny  :D Zatem jutro pobudka chwilę wcześniej i wizyta w piekarni - mam nadzieję, że przed 7 nie będzie jeszcze kolejek po pączki ;) Tak na marginesie dzisiaj dowiedziałam się zupełnie przypadkiem, że pewna piekarnia (jedna z większych w mojej okolicy) jutro w ogóle nie wypieka chleba i bułek, tylko pączki, pączki i jeszcze raz pączki...jakoś nigdy mi to przez głowę nie przeszło, ale co tam, jeden dzień w roku można zjeść świeże pączki na śniadanie zamiast bułek ;)
Męża wyprawiłam na 19 na imprezę firmową, więc znowu mam wolny wieczór. W ogóle ten tydzień to jakaś masakra - niedziela nocka, poniedziałek nocka, wtorek nocka, dzisiaj impreza, i znowu nocki aż do niedzieli. Już dawno nie było takiego nocnego maratonu, ale za to od 18 lutego do końca miesiąca ma wolne, więc będzie chwila na złapanie oddechu.
Dzień już jest taki długi! O 17.30 dzisiaj było jeszcze w miarę jasno i co najważniejsze rano jest już coraz szybciej widno.  Przed 7 już zaczyna się rozjaśniać, a dla mnie to wspaniała wiadomość, bo nienawidzę jeździć samochodem po ciemku, zwłaszcza po nieoświetlonych, zamiastowych drogach, których tutaj jest pod dostatkiem :) Prawie można by zaśpiewać: Rozpędzeni prosto w stronę słońca... :D

A tymczasem dobranoc - pączki na noc!

niedziela, 3 lutego 2013

Domowy fast food

czyli wielkie czyszczenie lodówki, mnóstwo przyjemności dla podniebienia i "trochę" kalorii :) Tak wyglądała nasza wczorajsza obiadokolacja. Zapiekanki kurczakowe z żółtym serem, oliwkami lub papryką z obowiązkowym oregano i bazylią albo szynkowe z serem camembert. Do wyboru, do koloru! Mmmm! Pycha!




Mężuś wczoraj wieczorem wyruszył do Ol, więc do wtorku urzęduję sama na mieszkanku. Do tej pory jestem w piżamie. Na śniadanie była kawa i cornfleaksy z mlekiem, czyli lenistwo totalne. W pogotowiu książka z pogranicza psychologii i rozwoju osobistego, dotycząca szeroko pojętego uczucia złości i ucząca jak żyć bez niej, ale za to pełnią życia i w zgodzie z własnymi uczuciami. Dla mnie w sam raz, bo jestem ogromną złośnicą i wcale mi się to nie podoba! ;)
A jutro wyruszam na poszukiwania kryminałów "Polityki". Seria składa się z trzech opasłych tomów. Cena z kiosku to 15 zł za sztukę; chyba w zeszłym tygodniu pojawił się 1 tom. W sklepie internetowym czasopisma można kupić cały zestaw 3 książek za 40 zł i uwaga przesyłka jest wówczas darmowa. Więc nawet bardziej się opłaca... Hmmm
źródło: sklep.polityka.pl
Baaaaaaaaaaardzo, ale to bardzo leniwej niedzieli Wam życzę. Jutro już znowu poniedziałek. Brrrr!

źródło: fishki.pl
Ja dokładnie tak mam. Mąż się ze mnie śmieje, a naprawdę w niedzielę dopada mnie stres przedponiedziałkowy. :(

sobota, 19 stycznia 2013

Nowa nazwa dla bloga? I'm not blonde anymore :D

Heej Dziewczyny!
Witajcie, witajcie, witajcie ponownie!
Czas leci jak szalony, zamiast truchtać to biegnie już sprintem i nikogo nie pyta czy mu to odpowiada ;)
Ostatni tydzień przeleciał, nawet nie wiem kiedy. Pewnie za sprawą egzaminu zawodowego, który miał miejsce we wtorek i w środę we Wro. Mam nadzieję, że będzie zaliczony w całości. Na wyniki trzeba jeszcze trochę poczekać - ogłoszenie dopiero 28.lutego.
Praca mnie pochłania i daje wycisk. Mój stereotyp pracy sekretarki z wielkim hukiem legł w gruzach, więc jeśli i Wy myślicie, że polega ona tylko na piciu kawy i wyrabianiu legitymacji szkolnych, to zmieńcie zdanie czym prędzej ;) Ja już wiem, że nie jest tak kolorowo i przez jakiś czas jeszcze nie będzie. Mam nadzieję, że wraz z biegiem czasu i ogarnięciem różnych spraw i wyrobieniem sobie swojej organizacji pracy, będzie trochę spokojniej.

Zmieniłam kolor włosów :D
Siostrzane metamorfozy odbyły się już dwa miesiące temu. W duecie zaliczyłyśmy "drastyczne" cięcia u fryzjera i domowe farbowanie, a na zdjęcia natknęłam się dzisiaj przy porządkowaniu folderów.
Blondynką już nie jestem i stąd moje tytułowe wątpliwości co do nazwy bloga, haha ;) Oczywiście żadnych blogowych zmian nie planuję, ta jedna na mojej głowie póki co wystarczy!
Choć dzięki borowinowemu szamponowi BingoSpa, który skutecznie wypłukuje kolor, już taka "ciemna" nie jestem, kolor zbladł, zrobił się cieplejszy i delikatnie prześwitują przez niego pozostałości po blond pasmach.
Nie wiem kiedy ponownie zostanę blondynką, trochę tęsknię za tym kolorem, bo przecież przez całe życie miałam jasne włosy, ale odrosty doprowadzają mnie do szału. Fryzjer co miesiąc jakoś mnie nie cieszy, a sama boję się farbować :( I nawet nie wiem, w której wersji lepiej się czuję...

Użyte farbki moja i Sis
 A oto efekty obie skrócone i zmienione


I moja już nie długowłosa Sis


A wcześniej wyglądałyśmy tak i tak :)
Co myślicie o takich zmianach?
I jak tam Wasze metamorfozy?

Miłego wieczoru :)



niedziela, 13 stycznia 2013

Niedziela

Weekend, weekend i po weekendzie. 
Niedziela to chyba pierwszy dzień w Nowym Roku, który od rana do wieczora mogliśmy spędzić razem. Powoli i spokojnie. Chłonąc siebie nawzajem. Słuchając uważnie każdego słowa i ciesząc się każdym gestem. Bez pracy, bez telefonów, bez tysiąca miejsc, do których trzeba pojechać i miliona spraw do załatwienia.
Z niecierpliwością czekam na następny taki...
...a póki co czas zacząć kolejny tydzień. 
Oby był jeszcze lepszy niż poprzedni, czego i Wam i sobie życzę!

weheartit.com
weheartit.com
Jutro do pracy!
Jejciu, naprawdę dziwnie znowu to przeżywać. Początki nowej pracy. Stres, wielka niewiadoma, co mnie czeka i co się wydarzy, a jednocześnie to, że już nie mogę się doczekać :)

sobota, 12 stycznia 2013

Yes, yes, yes!

Źródło: mlmy.pl 
Jest.
Nareszcie.
W końcu.
Udało się.
Co prawda nie na długo,
ale ważne, że jest!
Wraz z minionym tygodniem przestałam być bezrobotna i po kilku miesiącach przerwy mam pracę! Cieszę się jak dziecko. Fakt faktem, że na zastępstwo, ale zawsze to coś. Grunt to nie wypaść z obiegu. Przez kilka następnych miesięcy będzie co robić, a i później motywacja będzie większa i mam nadzieje, że szybciej niż teraz coś się znajdzie.
Po całym tygodniu nowych doświadczeń, wielkich wrażeń i ogromnego zmęczenia, należy się chwila odpoczynku, tak więc weekend uważam za rozpoczęty :D

Żródło: weheartit.com

Teraz znowu zacznę je doceniać ;)

wtorek, 4 grudnia 2012

Problem techniczny

Hej Dziewczyny!
Przepraszam za ciszę na blogu, która spowodowana jest przede wszystkim brakiem czasu.
Przygotowanych jest kilka nowych postów, ale mam problem techniczny z przesyłaniem zdjęć na bloga. Skończył mi się już limit 1 GB. Czemu tak szybko? I dlaczego jest tak mało miejsca? Jak Wy sobie z tym radzicie? Wykorzystałam limit w niecałe 5 miesięcy, nie wiedząc w ogóle i żyjąc w błogiej nieświadomości, że takowy istnieje :( I co teraz? Jak żyć, panie premierze? ;) Dajcie znać jak u Was wygląda sprawa, proszę :) Jakoś moje własne osobiste posty bez zdjęć mi się nie widzą, dlatego chciałabym móc je wrzucać bez płacenia miesięcznego abonamentu w wysokości kilku dolarów. Jestem laikiem w takich technicznych sprawach, więc proszę o pomoc bardziej wprawione Blogerki :**
Ze spraw bardziej przyjemnych to, jak powszechnie wiadomo "coraz bliżej święta, coraz bliżej święta zawsze coca-cola" i świąteczna gorączka postępuje.
Mamy już za sobą wiechę*, która odbyła się w sobotę i trwała do 4 rano :D 18 osób w domu to spore wyzwanie, bo chyba rzadko już robi się w domu większe imprezy, które raczej przenosi się do knajp i restauracji, ale pomimo tłoku i ścisku humory dopisywały i bawiliśmy się świetnie (prawie jak Ania Dąbrowska :)
Dach położony, okna dachowe też, drzwi zamontowane. Czekamy na wszystkie pozostałe okna, które wedle umowy powinny zostać zamontowane jeszcze przed Wigilią.

Jeszcze raz proszę Was o pomoc w sprawie zdjęć i mam nadzieję, że usłyszymy się i zobaczymy już niedługo.
Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za troskę w prywatnych mailach i za wszystkie miłe komentarze :)
Buziaki!!!
Młoda Mężatka :)

*Uroczystość zawieszenia wiechy to tradycja budowlana. Zwyczajowo świętowano zakończenie ważnego etapu budowy domu, czyli położenie ostatniego elementu dachu. Na uroczystość wykonawca vel. inwestor robót zapraszał wszystkich pracujących przy jego budowie. 

czwartek, 8 listopada 2012

TAG: Moje blogowe sekrety

Wyróżniła mnie Emilia, której serdecznie jeszcze raz dziękuję, a że od tego faktu  minęły już dobre trzy tygodnie, a w kolejce czekają jeszcze dwa tagi od Frau Muffin oraz RedRose, spieszę więc z odpowiedziami. Przecież lepiej późno niż wcale! :)


Zasady:
1. Zamieść baner w poście odpowiadającym na tag.
2. Napisz, kto Cię otagował i zamieść zasady zabawy.
3. Odpowiedz na wszystkie pytania.
4. Zaproś do zabawy 5 innych blogerek.

Pytania i odpowiedzi :) 

1. Ile czasu prowadzisz bloga i jak często publikujesz posty? 

Swój blog zaliczyłabym do tych ledwo raczkujących, bo nie istnieje zbyt długo - pierwszy post pojawił się w poniedziałek 9 lipca tego roku, po tym jak dostałam od Męża w prezencie przedurodzinowym długo wyczekiwany aparat fotograficzny, a który marzył mi się właśnie po to, by prowadzić to swoje małe miejsce w sieci. Posty pojawiają się w różnych odstępach czasowych i pewnie jak większość życzyłabym sobie, żeby pojawiały się częściej; niestety życie codzienne często staje na przeszkodzie :) 

2. Ile razy dziennie zaglądasz na bloga i czy robisz to w pierwszej kolejności?

To również zależy od wielu rzeczy. Staram się być tu codziennie i robię to w pierwszej kolejności wraz z zalogowaniem się na pocztę. Z chęcią czytam i odpowiadam na komentarze, przeglądam statystyki i cieszę się z każdych nowych odwiedzin. Z przyjemnością zaglądam też na inne blogi i lubię tam zostawiać po sobie ślad, jednak  gdybym miała wykazać się stuprocentową obecnością u każdej z Was, to okazałoby się, że doba ma za mało godzin. I choć staram się jak mogę, to czasami zdarza się, że nie odwiedzam nawet swojego bloga przez kilka dni. 

3. Czy Twoja rodzina i znajomi wiedzą o tym, że prowadzisz bloga? 

Wie mój Mąż, który chyba nawet nigdy tu nie zajrzał (może boi się, że przeczyta coś na swój temat? :) ale zawsze się dopytuje co tu słychać :) Wie także moja Siostra, która przyznała się, że zawsze po włączeniu komputera najpierw sprawdza czy dodałam nowy wpis, a kiedyś pierwsze co to odwiedzała facebooka :) Wiedzą też Przyjaciółki i dosłownie kilkoro znajomych, nikt więcej. 

4. Posty jakiego typu interesują Cię najbardziej u innych blogerek? 

Interesuje mnie wszystko. Od A do Z. Z przyjemnością czytam o życiu codziennym, o rodzinie, o podróżach. Bardzo lubię oglądać zakupy ubraniowe i kosmetyczne, tak samo jak outfity i makijaże.   Doceniam recenzje produktów kosmetycznych i niejednokrotnie kieruję się niemi będąc na zakupach w drogerii. Inspirują mnie przepisy kulinarne oraz DIY, a recenzje książek zachęcają do czytania. 

5. Czy zazdrościsz czasem innym blogerkom? 

Nie zazdroszczę, ale podziwiam. Podziwiam za mnóstwo informacji, jakie przekazują, wielką wiedzę, jaką się wykazują pisząc posty. Podziwiam za piękne włosy, ładny makijaż, genialną stylizację.  Podziwiam za to, że do wszystkiego co osiągnęły w blogosferze, doszły same, dzięki swojej determinacji i pracy włożonej w prowadzenie bloga. 

6. Czy zdarzyło Ci się kupić jakiś kosmetyk tylko po to, by móc go zrecenzować na swoim blogu. 

Nie zdarzyło mi się. 

7. Czy pod wpływem blogów urodowych kupujesz więcej kosmetyków, a co za tym idzie wydajesz więcej pieniędzy? 

W zasadzie od dłuższego czasu nie szczędzę sobie zbytnio jeśli chodzi o kosmetyczne zakupy, oczywiście w granicach zdrowego rozsądku, więc odwiedziny blogów o tematyce urodowej nie mają na to większego wpływu. Jedyne co, to być może dzięki nim i recenzjom różnych produktów kosmetycznych moje konsumenckie decyzje są bardziej przemyślane, zaplanowane i trafione. 

8. Co blogowanie zmieniło w Twoim życiu? 

Mam trochę mniej czasu na inne rzeczy :) Ale najważniejsze to znaleźć złoty środek i z niczego nie rezygnować. I wiem też, że nie tylko w rzeczywistości, ale także w wirtualnym świecie są osoby, które mnie "wysłuchają", doradzą, zaproszą na kawę i poprawią humor miłym słowem :) 

9. Skąd czerpiesz pomysły na nowe posty? 

Jakoś nigdy nie siedziałam i nie myślałam nad tym, co napisać. Raczej narzekam na to, że nie mogę zrealizować wszystkich postowych pomysłów jednoczenie. One same się rodzą i przychodzą  znikąd, czasem w najmniej nieoczekiwanych momentach :) Dobrze, że istnieje coś takiego, jak wersja robocza :) 

10. Czy miałaś kiedyś kryzys w prowadzeniu bloga tak, że chciałaś go usunąć? 

Nic takiego nie miało miejsca. 

Pytanie dodatkowe (nie musisz na nie odpowiadać, jeśli nie chcesz): Co najbardziej denerwuje Cię w blogach innych dziewczyn?

Denerwują mnie błędy ortograficzne i chaos przekazu, kiedy muszę przeczytać coś dwa razy, żeby zrozumieć o co  chodzi. Irytują mnie też zdjęcia na tle rozwalonego łóżka, otwartej szafy i innych takich bałaganów  itp. jeśli wiecie co mam na myśli :)

Zdaję sobie sprawę z tego, że odpowiedziałam ze znacznym opóźnieniem na ten TAG, więc nie będę nikogo wywoływać do tablicy, tylko zaproszę do zabawy te z Was, które jeszcze nie odpowiadały na  blogowe sekrety, a mają ochotę podzielić się swoimi przemyśleniami :) Czujcie się zaproszone :) 

Pozdrawiam cieplutko :) 



poniedziałek, 22 października 2012

Wracam z zakupami

Znowu wracam, a wiadomo, że powroty są i miłe i męczące zarazem ;) Mam mnóstwo zaległości w sieci i pewnie nie zdołam ich nadrobić, ale postaram się przynajmniej być na bieżąco.
Wiecie, że na piątek zapowiadają śnieg w górach? Już się boję! Brrr! Zacznie się moja pierwsza zima w górach, ciekawe jak ja to przeżyję!!!
Na dobry start w nowy  tydzień małe zakupy kosmetyczne. W tym miesiącu szykuje się mega projekt denko, jakiego jeszcze u mnie nie było, więc trzeba pouzupełniać też to i owo.
Mam nadzieję, że u Was wszystko dobrze.
Mi niestety, pomimo kiepskiej formy w zeszłym tygodniu, nie pozwolono odpoczywać i wygrzewać się w łóżku i w zasadzie końcówka tygodnia była bardzo intensywna i na wysokich obrotach, tak, że nawet nie miałam czasu myśleć o jakichś tam przeziębieniach, katarze i gorączce. Myślałam, że wpłynie to na jeszcze większe pogorszenie mojego samopoczucia, ale było ono na tyle dobre, że wczorajszy dzień spędziliśmy z Mężem na wycieczce - w pięknym słońcu i delikatnym chłodzie zamknęliśmy tegoroczny sezon motorowy :)

Nowości i powroty


  1. Marion Natura Silk Jedwabna Kuracja Błyskawiczna odżywka rozświetlająca włosy - to mój powrót. Znalazłam ją w drogerii Jasmin, która co prawda nie jest przepełniona towarem, ale wyposażona w marki, które trudno spotkać w drogeriach. 
  2. Marion Kuracja z olejkiem arganowym - dla mnie to nowość i ciekawa jestem ja sprawdzi się na moich włosach. Jedwab tej firmy jest naprawdę przyzwoity, choć nie przebija fryzjerskiego Sleek and Silk, a ten produkt zaciekawił mnie po pochlebnych opiniach na innych blogach :) Nie używałam go jeszcze, ale z jednym już mogę się zgodzić - pachnie nieziemsko!


  1. Wazelinę z Ziaji pewnie wszyscy znają. Wraz z ogromną wazeliną Isany jest moją ulubioną. Zawsze (zawsze!) kładę grubą warstwę na usta na noc, obojętnie czy to lato czy zima. 
  2. Soraya Care and Control krem nawilżający. Generalnie producent nie spełnia większości obietnic zawartych na opakowaniu, ale ja i tak bardzo lubię ten krem, sprawdza się u mnie jako jeden z nielicznych i zawsze po małych skokach w bok wracam do niego z pochyloną głową :) 
  3. I ostatnia nowość, czyli Peeling drobnoziarnisty Miraculum z wyciągiem z limonki. Polecony zamiast peelingu Perfecty, w którym się zakochałam, a który był akurat niedostępny. Zobaczymy czy ten choć trochę mu dorówna :) 
Uciekam już, ale obiecuję, że wrócę za niedługo - w kolejce czeka kilka zaległych postów :) 
Pozdrawiam serdecznie i życzę udanego tygodnia :) 

środa, 17 października 2012

Brak mocy

Brak mocy dopadł i mnie. Nie dość, że kontuzja, to jeszcze jakieś choróbsko mnie dopadło.
Za oknem znowu słonecznie i naprawdę ciepło w porównaniu do ostatnich dni, czyli tak jak lubię -  w sam raz na okulary przeciwsłoneczne i ubranie na cebulę, a tu wszystko przeciwko mnie i nie ma jak wyjść z domu :(
Załamka!!!
Mam nadzieję, że u Was lepiej!

wtorek, 16 października 2012

Połowa miesiąca za nami

Witajcie :) 
Emulce są już moje. To znaczy te a la emulce :) Zdecydowałam się na brązowe, a właściwie to nie mogłam się zdecydować czy czarne czy brązowe i Mąż wybrał za mnie :) 


W ostatnim poście pytałam o Wasze opinie i za każdą serdecznie dziękuję. Nie wpłynęły one na moją decyzję, bo i tak byłam zdecydowana na kupno, a po prostu byłam ciekawa czy jesteście fankami tych butów czy też nie. Oczywiście porównywanie ich do oryginałów byłoby, delikatnie mówiąc, nietaktem, więc nawet nie próbuję tego robić. Nie planuję chodzić w nich podczas deszczu, śniegu czy ciapy i chlapy, więc na razie będę musiała poczekać, bo od wczorajszego wieczoru deszcz leje niemiłosiernie, ale na ciepłe jesienne dni oraz te mroźne, ale suche będą jak znalazł na codzienną bieganinę. 
Prace na dachu właściwie ledwo co się rozpoczęły i już mają przestój, a koniec miesiąca tuż tuż. Jakoś z różnych przyczyn zawsze coś staje na przeszkodzie. Październik nam nie sprzyja :( 
Wczoraj sobie pofolgowałam, bo cały dzień spędziłam bardzo aktywnie, co niezbyt dobrze wpłynęło na kondycję mojej nogi, która błaga o wypoczynek, dlatego dzisiaj poruszam się tylko w swoich czterech ścianach. W planie mam trochę prac porządkowych i kolejne jesienne pieczenie ciasta (iv90 - będzie z jabłkami :) oraz dwa tagi czekające na odpowiedzi, więc na pewno się jeszcze dzisiaj zobaczymy! 
A tymczasem kawa i czekoladowe śniadanie na dobre samopoczucie i okropną pogodę za oknem :) 



Miłego dnia :* 

niedziela, 14 października 2012

Sobotni wieczór

Ja już wiecie spędziłam go w towarzystwie Daniela Craiga i Jamesa Bonda jednocześnie. Ach, żyć nie umierać! :P 
A jak szaleć to szaleć, więc było też wino i małe domowe spa dla dłoni :) 


Czasem tak niewiele trzeba do szczęścia :) 
Miłej niedzieli :) 

sobota, 13 października 2012

Na froncie bez zmian

Tak jak w tytule, czyli wszystko bez zmian. Nadal odpoczywam, choć męczący to odpoczynek. Dawno tyle czasu nie spędziłam w łóżku i choć zazwyczaj marzy się, żeby po prostu poleżeć i odpocząć, to chętnie już bym z tego zrezygnowała. Z drugiej strony wiem, że jak życie wróci do normy, to znowu będzie mi mało :) Jestem wielką fanką spania :)
Noga zaczyna się pomału goić, choć sam proces nie wygląda zbyt atrakcyjnie. No ale ważne, że zmierza w dobrym kierunku. Nie mogę jeszcze za dużo chodzić, ale przynajmniej pomału zaczynam się już przemieszczać z kąta w kąt.
Jakie macie plany na dzisiejszy wieczór? Ja prawdopodobnie skusze się na Bonda. Jamesa Bonda. Na jedynce o 21.20 będzie ostatnia część, czyli Quantm of Solace, a że nie miałam jeszcze okazji oglądać, to chyba to wykorzystam. Męża nie będzie, więc spędzę wieczór w towarzystwie Daniela Craiga.

Źródło: alefaceci.pl :D
Za niedługo w kinach (26.październik) kolejna część przygód agenta 007. Wybieracie się na "Skyfall"? :)

Źródło: filmweb.pl
Dla mnie niezastąpiony i jedyny w swoim rodzaju w roli agenta jej królewskiej mości był Roger Moore, choć teraz już nie prezentuje się tak, jak przed laty, to jego i "Człowieka ze złotym pistoletem" lubię chyba najbardziej. No dobra, Pierce też był fajny :)

Źródło: someloosechange.wordpress.com
Lubicie filmy o Bondzie? Czy to zupełnie nie Wasza bajka? 

I jeszcze coś z zupełnie innej beczki - rozłożyło mnie dzisiaj na łopatki :)

Źródło:demotywatory.pl oczywiście :) 

Miłego popołudnia i wieczoru i całego weekendu :)
Korzystajcie ile się da! Za mnie też :)

czwartek, 11 października 2012

Dziś są Twoje...

Nie urodziny, tylko imieniny. I nie dzisiaj, tylko wczoraj były. I nie twoje tylko moje :)
Generalnie imienin nie obchodzę, jakoś wolę urodziny. Czuję, że to takie bardziej "moje własne" święto :)
Mężuś przyniósł kwiatka, a skoro tak, to przecież nie mogłam nie przyjąć.


No i Mama zadzwoniła z życzeniami. Mama zawsze dzwoni :)
Sama też zrobiłam sobie prezent! Oj, i to prezent jakiego jeszcze nie było! Stłukłam sobie stopę. Ból był i jest przeokropny. Stopa spuchła niemiłosiernie. I zamiast obserwować jak powstaje więźba dachowa na naszym domu, to leżę w łóżku otoczona wonią octu. Jestem uziemiona na kilka dni, ale szczęście w nieszczęściu, że to tylko stłuczenie, a przynajmniej nic innego nie wyszło na prześwietleniu. Gipsu nie mam, ale nie wyobrażam sobie jak wyglądałaby droga z nogą w gipsie na 3 piętro w bezwindowym bloku, skoro i bez niego było ciężko. Ech... Poczytam co tam u Was. Mam mnóstwooooo czasu!

piątek, 5 października 2012

Tydzień na pełnych obrotach

Jestem!
A to już parę dni jak nie mnie było!
Wszystko spowodowane jest pełnym pracy tygodniem, który nie wiadomo kiedy zleciał tak szybko, że nawet nie zdążyłam się obejrzeć.
Powodem mojej nieobecności była wyjątkowo częsta obecność Męża w tym tygodniu (na co oczywiście nie narzekam! :)
To oraz inne sprzyjające warunki (m.in. pogodowe) sprawiły, że:

  1. w ciągu dnia mogliśmy być na budowie i dzięki temu dom jest zupełnie gotowy na przyjęcie dachu; prace na tym etapie zostały zakończone na czas, dachówka zamówiona, drewno przygotowane - czekamy na ciąg dalszy;
  2. mogliśmy spędzić razem nieco więcej czasu razem; coraz szybciej robi się ciemno, to i wieczory są dłuższe :)
W ciągu kilku dni krajobraz zmienił się diametralnie. Nic już prawie nie pozostało zielonego, a wszędzie tylko żółcie, brązy i czerwienie. Zawsze mnie to zaskakuje, podobnie jak po zimie wszystko nagle wybucha zielenią, jakoś tak szybko się wszystko dzieje! Tylko niebo ciągle tak samo piękne :) 



Czekam z niecierpliwością na niedzielę - mamy nadzieję na ładną pogodę. Jeśli dopisze to prawdopodobnie jakąś niedaleką wycieczką zakończymy sezon motorowy, którym właściwie nie zdążyliśmy się nacieszyć, bo zaczął się dla nas stosunkowo późno. Ale za to w przyszłym roku sobie odbijemy!

Lubicie orzechy? Bo ja uwielbiam! W tym roku sama wszystkie zebrałam :) Zapas zimowy na tę chwilę jest całkiem spory, część została już rozdana, a to jeszcze nie koniec.


Mam nadzieję, że u Was wszystko w porządku :)
Pozdrawiam i do następnego :)