Po kilku dniach i kilkuset przebytych kilometrach wróciłam z powrotem do domu.
Właściwie nie wiem czy mogę powiedzieć "dom"? Jakoś nie czuję, żeby ta niezbyt duża kawalerka była moim domem. W jej wypadku określenie dom to za dużo. To taki przystanek w drodze do naszego domu :)
Powinno też oduczyć się mówienia "jadę do domu" albo "jestem w domu", mając na myśli swój dom rodzinny - tak przynajmniej radzi autor książki Projekt Szczęśliwe Małżeństwo, którą nadal czytam, choć mam mały przestój i zaległości czytelnicze rosną z każdym dniem, a kolejka wcale się nie zmniejsza klik
Nasz dom jest tam, gdzie nasza najbliższa rodzina, czyli mąż i dzieci. Określanie domem miejsca, gdzie mieszkało się kiedyś pod skrzydłami rodziców, oznacza ponoć, że trudno nam przeciąć pępowinę i odłączyć się od rodziców.
Ciekawa jestem Waszego zdania, bo ja nie do końca się z tym zgadzam :)
Dzisiaj upał sięgnął chyba zenitu, a Pani z telewizji mówi, że jutro ma być już chłodniej... No ciekawa jestem bardzo!
Mam dla Was kilka postów, więc do zobaczenia już niedługo w kolejnych wpisach - będą zakupy, outfit, prezentów ciąg dalszy oraz fotorelacja z pewnego popołudnia :)
A na koniec, pomimo tego, że wpisów na temat jedzenia jest (ZA) dużo, a to NIE jest blog typowo kulinarny :) to i tak zamierzam pochwalić się moimi pierwszymi w tym sezonie i w ogóle pierwszymi kiedykolwiek ogórkami-kiszakami, na robieniu których minął mi bardzo miło niedzielny późny wieczór.
Pozdrawiam wszystkich :)
Ogórasy wyglądają bardzo smakowicie, niemal czuję ich koprowy zapach:) ja ostatnio robiłam w zalewie musztardowej więc po przepis wiesz gdzie się zgłosić..:)
OdpowiedzUsuńjeśli te moje wyjdą, to będę eksperymentować dalej :)
UsuńJakiś czas temu też robiłam ogórki, wyszły przepysznie.
OdpowiedzUsuńPs. No i mam już obydwie książki, które zamówiłam. Projekt i radość każdego dnia. Projekt w połowie przeczytany :) I nawet ciekawa książeczka.
życzę zatem milej lektury :)
UsuńJa również w tym roku robiłam swoje pierwsze ogórki :-)
OdpowiedzUsuńOdnośnie słowa dom - w moim przypadku przez jakieś dwa lata pojęcie "domu" funkcjonowało tylko w odniesieniu do rodzinnego, mimo,iż już mieszkałam w swoim mieszkaniu. Kiedy dołączył do mnie narzeczony zaczęłam używać "domu" i mówiąc o rodzinnym i o mieszkanku. A już kilka dni po ślubie całkowicie przestawiłam się na nasz wrocławski dom :-) Choć nasze mieszkanko też nie grzeszy gabarytami, to jednak jest dla nas (póki co) komfortowe i wystarczające. Pozdrawiam
Koniecznie daj znać jak wyszły :)
UsuńTak, dom to nie budynek czy metry kwadratowe ale osoby, które go tworzą. Nieważne gdzie, ważne z kim :)
Zazdroszczę Wrocławia - 3 miesiące temu po 7 latach się wyprowadziłam i jeszcze nadal tęsknię za tym miastem :)